Jakiś czas temu koleżanka przytaszczyła do mnie jakieś cudo. Miała pytanie, czy da się owo cudo doprowadzić do stanu używalności.
Cudo miało rękawy z podwójnej wełny w odstających kolorach i dziwnego, rozszerzającego się kroju, no i było przykrótkie.
Po burzy mózgów, co z tego wytworzyć i wyposażeniu się w tkaninę na tippetsy w lekkim nadmiarze, a także dzięki wykorzystaniu innego zielonego ciucha, powstało ładne cotehardie, prawie jak nowe. :)
Rękawy wymieniłam na zwyczajne, z guzikami. Dół wydłużyłam paskami jasnej wełny.
Tippetsy i tak powstawały równolegle.
Rozcięcia kieszeniopodobne, jak je nazywam, wymyśliłam dla urozmaicenia historycznej garderoby właścicielki.
Teraz suknia po liftingu może spokojnie dożyć swojej mechacącej się starości, bywając na wielu imprezach. :)
Szczerze powiedziawszy, nie lubię napraw i remontów, ale w tej sprawie efekt mnie usatysfakcjonował. :]
Fragment zdjęcia autorstwa Alana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz