poniedziałek, 29 września 2014

Nowy gadżet

Ostatnio dużo szyję, mało piszę, kilka rzeczy jest robionych równolegle, a gdzieś pomiędzy rozmyślam o tym i owym.
O mroku na przykład. Wszyscy wozimy ze sobą jakieś mroczne rzeczy, bo z różnych powodów brakuje nam ich odpowiedników. Zastanawiałam się, czego takiego używam na imprezach, co jest obrzydliwie mroczne i ociekające plastikiem, a wychodzi czasem na wierzch.
No i odkryłam, że zawsze towarzyszy mi chamskie lusterko w niebieskiej, plastikowej ramce. Ałć!
Trzeba było coś z tym zrobić. Widziałam przepiękne rekonstrukcje luster w oprawach z kości - ale nie wypłaciłabym się chyba za samą robociznę. Zaczęłam kombinować, jak by to ugryźć po domowemu, wspierając się źródłami.
'Luttrell Psalter', c. 1325-1335

De claris mulieribus, pierwsza ćwierć XVw














Jak widać, przez niecały wiek mało się zmieniło. Wyjaśniłam tacie, czego potrzebuję, zamówiłam mosiężną blaszkę i dziś w moje ręce trafił nowy, prototypowy gadżet. Lusterko jest, delikatnie mówiąc, solidne i przeciwpancerne, bo tacie przeszkadzała jakaś resztka deski o grubości 2 cm. Może służyć jako damska broń boczna. Poza tym, jest genialne. Wszystko w nim widać, na pewno się nie potłucze w transporcie i nie trzeba go wstydliwie ukrywać. :)


1 komentarz: