czwartek, 4 grudnia 2014

Perły na niebiesko

Ostatnio jakoś mnie naszło na niebieski w połączeniu z perłami. Z nudów wygrzebałam kawałek chabrowego sukna, ścinek lnu z jedwabiem w kolorze ecru, białą wełnianą włóczkę i perły. Połączyłam wszystko razem i wyszła sakiewka. Kiedy kończyłam ją obkrajkowywać (taki mój neologizm) - ten sznurek dookoła to robota na tabliczkach - okazało się, że mam do roboty niebiesko-błękitną opaskę ozdobioną perłami. 
Zupełnym przypadkiem wyszedł mi taki ładny komplecik. :P Myślę teraz o takiej samej sakiewce, ale już w całości z jedwabiu.


sobota, 29 listopada 2014

The Manuscript Challange

Jakiś czas temu na znanej i lubianej Twarzoksiążce pojawiła się akcja "The Manuscript Challange". Polega ona na tym, że trzeba sobie wybrać ikonografię, na podstawie której wykona się swój strój, wliczając w to fryzurę i dodatki.
No to uwidziałam sobie w końcu obrazek i materiał: postawiłam na św. Urszulę z orszakiem dziewic (1380, Włochy). 

Gorzej było z wyborem konkretnej kreacji: korciło mnie strasznie uszyć sobie fioletową z ptaszkami, ale przy mojej posturze efekt byłby tragiczny. Zdecydowałam się na różową, bo akurat była okazja do zakupu cienkiej wełenki w tym kolorze, z tymże w intensywniejszym, ale nie rażącym, malinowym odcieniu. Do tego niebieska cotte simple, tkana opaska i złota krajka na brzegi - z tego musiało to jakoś wyjść.




No i efekt końcowy:
fot. M. Białowąs

sobota, 8 listopada 2014

Damski kaptur z wycinanką

Zawsze marzyłam o swoim kapturze z wycinanką, takim jak te męskie, najlepiej z haftem i w ogóle. Do tej pory nie znalazłam w źródłach potwierdzenia na takie cudo. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. A mamy np. to:

Sprawdzonym przepisem na wypróbowanie rzeczy z ikonografii (metoda prób i błędów) stworzyłam swoją wersję takiego wycinankowego kapturka z resztek czerwonej wełny. Jest to takie krótkie, rozpinane na guziki, z długim ogonem... Taki wynalazek na pewno nie nadaje się na jedyny kaptur rekonstruktorki, ale jako fajny gadżet sprawdza się znakomicie.
W mojej interpretacji wygląda to mniej więcej tak (zdjęcia Marty Białowąs, w warunkach "po domowemu" i w dodatku przy użyczeniu jej kiecki - ale tutaj chodzi przecież o kapturek!):





piątek, 24 października 2014

Nowy surcot na bogato

Nie ma bardziej zachciewnej istoty niż niewiasta... A najgorzej, jak koleżanki zaczynają mieć coś, czego ja jeszcze nie mam, a mi się podoba. 
A koleżanki zaczęły biegać w cudnych, jedwabnych sukniach! A ja, puch marny, uwielbiam jedwab...
Najpierw rozważałam, gdzie ten jedwab kupić. Rozważyłam i wybrałam sobie tkaninę.
Potem, co właściwie z tego wytworzyć. Cotehardie nie, bo przytyję/schudnę i przestanie pasować... Hopkę? Nie stać mnie! Pozostał surcot. :) Obszyłam go króliczym futrem.
Nowa suknia miała premierę na turnieju w Toszku po dziczyźnie, a przed zmywaniem. 


fot. Marta

fot. Marta
fot. Marta

czwartek, 23 października 2014

Pomarańczowy kraciak

Uszyłam na wiosnę sukienkę, z kraciastej wełny z jedwabiem. W założeniu miała być lekka i ładna, całkiem inna niż stare, ciężkie i monochromatyczne suknie rekonstruktorki z kilkunastoletnim stażem. Sukienka objechała już pół Polski i wydaje mi się, że polubiły się z A.

Turniej w Toszku, fot. Marta
Honor Vincit Omnia, fot. Kostek


















W tej sukience najbardziej podoba mi się to, że linie kratki nie rozjeżdżają się na szwach.

środa, 22 października 2014

Włoska sukienka

Lubię pracować z konkretnymi ludźmi. Wpadł mi w ręce fajny kupon wełny, więc skontaktowałam się z M., bo byłam pewna, że kolor wpasuje się w jej gust.
Wraz z entuzjastyczną odpowiedzią otrzymałam włoską ikonografię z ok. 1390:


Wzięłam się do pracy, uszyłam suknię jak najbardziej zbliżoną do tej zielonej. Zarzucicie mi inny dekolt: niestety, w tym przypadku nie mogłam wykroić takiej łódki, bo nie lubię tatuaży wystających spod historycznego stroju.

A oto i efekt:


wtorek, 21 października 2014

Skromny paseczek

Kontynuuję serię wrzucania gotowych rzeczy.
Dziś możecie pooglądać pasek M., tkany z różowych, fioletowych i złotych nici jedwabnych, z okuciami od Lorifactora. Jest szeroki na 2 cm z hakiem, długi na więcej niż 1,5 m... I ładny. I zrobiony z rozmachem z ponad trzech opakowań nici.
Tylko bardzo trudno sfotografować coś, co odbija światło, mieni się i połyskuje, nawet bardzo dobrym aparatem. ;)



poniedziałek, 20 października 2014

Jaka na zbroję

Ile można szyć kiecki. Czasem trzeba zrobić coś bardzo męskiego i efektownego. Kolega poprosił o jakę na zbroję, bardzo konkretnie opisując, czego potrzebuje (czyli tak, jak lubię najbardziej). Dostałam tkaninę, dostałam dokładny opis (żeby było na i pod kirys, rękawy z wycinanką odsłaniały łokcie, guziki takie jak na przeszywce i tak samo gęsto, itp.). No to zrobiłam.

fot. Punia
fot. Punia


















Właściciel zadowolony, ja też. :)

poniedziałek, 29 września 2014

Nowy gadżet

Ostatnio dużo szyję, mało piszę, kilka rzeczy jest robionych równolegle, a gdzieś pomiędzy rozmyślam o tym i owym.
O mroku na przykład. Wszyscy wozimy ze sobą jakieś mroczne rzeczy, bo z różnych powodów brakuje nam ich odpowiedników. Zastanawiałam się, czego takiego używam na imprezach, co jest obrzydliwie mroczne i ociekające plastikiem, a wychodzi czasem na wierzch.
No i odkryłam, że zawsze towarzyszy mi chamskie lusterko w niebieskiej, plastikowej ramce. Ałć!
Trzeba było coś z tym zrobić. Widziałam przepiękne rekonstrukcje luster w oprawach z kości - ale nie wypłaciłabym się chyba za samą robociznę. Zaczęłam kombinować, jak by to ugryźć po domowemu, wspierając się źródłami.
'Luttrell Psalter', c. 1325-1335

De claris mulieribus, pierwsza ćwierć XVw














Jak widać, przez niecały wiek mało się zmieniło. Wyjaśniłam tacie, czego potrzebuję, zamówiłam mosiężną blaszkę i dziś w moje ręce trafił nowy, prototypowy gadżet. Lusterko jest, delikatnie mówiąc, solidne i przeciwpancerne, bo tacie przeszkadzała jakaś resztka deski o grubości 2 cm. Może służyć jako damska broń boczna. Poza tym, jest genialne. Wszystko w nim widać, na pewno się nie potłucze w transporcie i nie trzeba go wstydliwie ukrywać. :)


wtorek, 29 lipca 2014

Spełniajmy swoje marzenia!


Już od dłuższego czasu prześladują mnie paski różne i podłużne. Tkanie, hurt i detal. Gdzieś pomiędzy tworzą się różne standardowe rzeczy. Dorwę jakieś ładne zdjęcia, to pewnie wrzucę co ciekawsze. :)

Na HVO udało mi się dorwać Marchewę ze swoimi cackami na sprzedaż. No i kupiłam sobie okucia, końcówkę i sprzączkę. Nici w domu już leżały, do wyboru, do koloru. w czasie podróży powrotnej już myślałam o tkaniu. Następnego dnia utkałam taśmę, która w efekcie końcowym została moim pasem. Wydaje mi się, że osiągnęłam zamierzony efekt i powstało coś ładnego, ale nie krzykliwego. Nitowanie oczywiście mnie przerosło i przy okazji uśmiechnę się do fachowca. :P


wtorek, 1 lipca 2014

Różne męskie (i nie tylko)

Dziś mam kryzys motywacji i po weekendowym maratonie tkackim (od czwartku do poniedziałku utkałam łącznie jakieś 6 metrów taśmy głównie z jedwabiu) nie mam nawet siły patrzeć na igły, nożyczki, nici, tkaniny, etc., więc ambitnie postanowiłam wrzucić kilka fotek.


Krótki męski płaszczyk może i nie jest zbyt obszerny, bo przerabiałam go ze szmaty kształtem przypominającej banana, na którą nie skusiłby się chyba nawet szanujący się cebulak. Na szczęście szmata była bardzo dobrej jakości i się nie strzępiła - dzięki temu płaszczyk jest cały ozdobiony wycinanką w koniczynkę! :) Robiłam go jesienią ubiegłego roku, ale odciski na rękach od nożyczek pamiętam do teraz i będę o nich opowiadać wnukom.






Nogawice... Koń, jaki jest, każdy widzi... Podwiązki też utkałam. Właściciel potem co prawda narzekał, że nogawice zbyt dopasowane, a podwiązki to w ogóle pedalskie. Średniowieczna moda męska rządzi się swoimi prawami. :)

Moda męska... Hmm... Cóż... Drodzy panowie, nie bójcie się dopasowanych strojów: one są poprawne i w ogóle... Chyba, że macie na tyle odwagi, żeby założyć damską suknię i zasiąść w loży dam, by odbierać hołdy skierowane do najpiękniejszej. Andrzej, w sensie lejdi Andżelina, jest genialna! Pozdrowienia dla całej ekipy charakteryzatorów i pomysłodawców. :D

Zdjęcia: Alan Zych

wtorek, 17 czerwca 2014

Co jest pod kiecką?

Na przykład podwiązki!
W ramach przeglądu sprzętu przed Niepołomicami, przyjrzałam się moim starym, wysłużonym, skórzanym podwiązkom. Niby jeszcze na chodzie, ale już bardziej zabytek niż rekonstrukcja. Postanowiłam jakoś temu zaradzić. 
Sprzączki z odzysku, resztki jedwabnych nici, osiem tabliczek i działa! Szerokość krajki zdeterminował niestety rozmiar zapięcia, ale po pasku była to bardzo sympatyczna odskocznia. :D
Wiem, że i tak nikt tego nie będzie oglądał, ale to w sumie tak, jak z seksowną bielizną na co dzień, po prostu jest i poprawia humor. 

piątek, 13 czerwca 2014

Pas do houppelande

Jedwabny.
Ręcznie tkany.
Szeroki na 4,5 - 5 cm.

MY PRECIOUS!

W końcu utkałam sobie jedwabny pasek do hopki, do czego zbierałam się od dłuższego czasu. Zastosowałam w nim najgrubsze nici jedwabne o jakich wiem, żeby zredukować ilość tabliczek (jedną dłonią obsługuję zazwyczaj 15, maksymalnie 20 - tutaj tkałam na 40). Momentami wyglądałam przy tym jak kierowca karetki na sygnale rozmawiający przez telefon, jedzący kanapkę i palący papierosa jednocześnie. Tylko, że mnie nikt z roboty nie mógł wyrzucić. :P

W końcu mój pas jest porządny, tylko przydałoby mi się więcej nabijek i okucie końcówki. :)



sobota, 31 maja 2014

Dziecko + zespół tańca dawnego + kostium = ...


 ... czerwona aksamitna sukienka w stylu włoskiego renesansu!

Właścicielce się podobało, przy okazji ktoś w końcu mi wytłumaczył, jak bezpiecznie chodzić w sukni do ziemi - dotychczas tego nie wiedziałam i liczyłam na swoją prowizorkę.
Szycie dla dzieci jest specyficzne, kompletnie inne proporcje ciała nie pozwalają na wstępne dopasowanie czegokolwiek metodą na oko i wszystko musiałam ładnie dociągać na małej. Na szczęście klientka trafiła mi się skora do współpracy i otwarta na propozycje, tylko trzeba było podnosić ją do lustra. :D
Uszyłabym kiedyś porządny renesans, nie kostium, ale coś bardziej reko, no i pełnowymiarowy. Wszystko przede mną! :)

piątek, 30 maja 2014

Dlaczego tkanie na tabliczkach jest fajne?

Przeżyłam już w tym sezonie jeden boom na tkanie. Miałam miesięczną przerwę, a teraz znów w ciągu dwóch dni utkałam dwie opaski. I powiem, że to zajęcie jest świetne!
Przede wszystkim było odskocznią od tego, nad czym pracuje od jakiegoś czasu, a co będę kontynuować. Szycie kostiumów maszynowo i hurtowo nie jest takie przyjemne jak praca nad chociażby jedną cotte simple, chociaż postęp widać o wiele szybciej. Ochota na tkanie już od kilku dni mnie dręczyła, a nagle znalazły się dobre kobiety, które spełniły moje zachcianki i dały mi okazję. 
Tkanie odmóżdża i odpręża. Jednostajny rytm tej czynności ukoi skołatane nerwy i u mnie potrafi wywołać tzw. nothing box'a, którego przypisuje się facetom.
Najwięcej tkam z jedwabiu. Nie wiem, jak wy, ale ja uwielbiam go macać. To też odskocznia od szycia tych kostiumów z poliestru. ;)
Szpanowanie umiejętnością, która wygląda na trudną i skomplikowaną, też jest fajne. Rodzina z podziwem patrzy i w ogóle... albo nie dowierzają, że to jest robione ręcznie. Ewentualnie doradzą kupno satynowej tasiemki w pasmanterii, bo to przecież dużo szybciej i mniej z tym zachodu... ;)
Do tkania nie trzeba skomplikowanego sprzętu. Sprawę narzędzi załatwia tektura, nożyczki i dziurkacz.
Tkanie ma jedną wadę: brak mobilności. Czasem można przenieść niedokończoną robotę w inne miejsce, ale nie ma mowy o zabieraniu jej ze sobą do autobusu.
A wspominałam kiedyś, że mój pasek do hopki leży i kwiczy? Do 19 czerwca będzie gotowy, zobaczycie! :D Kostiumy, o których smęcę, też pokażę przy okazji.

fot. Marta B.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Cotehardie męskie i damskie

Sądząc po tytule posta, szału ni ma. Ale kolory są za to fajne. Te rzeczy były częściowo prezentowane w dwóch poprzednich wpisach, więc raczej nie są zaskakujące.  Cotehardie M. ma rękawy podszyte surówką jedwabną, tren i dużo guzików (coś koło 60, jeśli dobrze pamiętam). Spodnią uszyłam z cienkiej wełny tkanej w jodełkę. Ten komplet to pierwsze suknie M., więc krój sukni wierzchniej musiał być dobrany tak, by pogodzić wymagania zamawiającej (ulubione kolory, mniej spotykany wśród rekonstruktorów krój i żeby nie wyglądać biednie przy lubym w houppelande) i wykonującej (żeby ciuch był w miarę praktyczny). Jakoś udało nam się to wypośrodkować. :)
Pasek (w sumie zakoszony chwilowo z innego zestawu ciuchów) jest utkany na tabliczkach z jedwabiu. Ciocia dobra rada radzi: nie tkaj nigdy półtorametrowej taśmy za jednym posiedzeniem! Nie dosyć, że nie wiedziałam potem, jak mam na imię, to kręcenie tabliczkami śniło mi się nocą.

Właścicielki kiecek i paska są zadowolone. Ja też.

Męskie cotehardie. Kolejne, trochę już takich zrobiłam. Niby nic specjalnego, prosty rękaw, brak wariacji... Ale jak mi się podobają te czarno-chabrowe pasy! :) Nawet się zbytnio nie rozjechały na zapięciach (tylko tak lekko). S. jest zadowolony i zgodził się ładnie pozować. :) Sama sprawię sobie taką kiecę, jeśli schudnę. Na razie nie mam odwagi, by na swój wielki zadek zakładać poziome pasy. ;)
Dodam, że wszystkie prezentowane ciuchy wykańczane są lnianą nicią. Tego nie widać, chyba, że ktoś by się z bliska przypatrzył, ale mam chociaż tę satysfakcję. :) 

piątek, 25 kwietnia 2014

Takie tam z szycia cd.

Kolejne fotki rzeczy prosto spod igły i tabliczek. :)

Cotehardie męskie (planuję zrobić jeszcze zdjęcie na właścicielu)
Opaska prezentowana już poprzednio, tym razem na głowie ;)
Wąska opaska (0,8 cm)
 I teraz z innej beczki. :) Oddam w dobre ręce jeszcze niebieską i brązową opaskę. :) Taśmy, nie wliczając troczków, mają ok. 50 cm długości i 1,3 cm szerokości.