Po pierwsze, nie jest on dla mnie. To tylko mój wielki łeb pozwolił na to, żebym robiła za manekina do męskiego, piętnastowiecznego kapelusza.
Wałek wypchałam owczym runem (obrzydliwa robota w naszych dzisiejszych warunkach pogodowych). Liripippe dosyć krótka, bo szyłam z resztek, przez co i komin zszywałam z dwóch części.
Ale jazda! Od razu przypominają mi się te wszystkie niderlandzkie obrazy :D (Sory za ignorancję, jeśli to kompletnie inne miejsce/czas :P)
OdpowiedzUsuń